7/25/2011

złodzieje namiętności





są rzeczy, których mi NIE ukradniecie
to spojrzenia, uściski dłoni, gęsia skórka, radość, cierpienie, pocałunki, łzy


wiem że gdy zamknę oczy przeniosę się tam, gdzie powietrze pachnie twoją szyją a czas się zatrzymuje, potem dzwonek i " nie, mamo nie miałam przy sobie telefonu " choć telefon miałam, lecz kto by zwracał na niego uwagę; wbijałam paznokcie w twoją skórę w naszym uścisku złożonym z namiętności i wiesz co
ja twój zapach lubię bardzo











7/20/2011

załamuję się niczym światło









załamuję się niczym światło; pora na odpoczynek


(słowa które należy przemilczeć)








jutro znikamy, r a z e m






  




7/17/2011

zasypiam




 zamiast wykorzystać jak najlepiej ten dobry dla mnie czas i zrobić krok do przodu
robię dwa do tyłu, kładę się, zamykam oczy
i zasypiam





 (nic nic nic)
 













7/12/2011

last dance


   


And every time you overdose I rush to intensive care







(if it's the last dance)


 wiem, że dotrzymasz każdej danej mi obietnicy, że przypilnujesz by łzy w moich oczach były wywoływane jedynie nadmiernym szczęściem i utrzymasz mnie przy powierzchni na granicy snu i jawy. kwiaty od ciebie wytrzymują najdłużej, też chciałabym potrzebować jedynie twojej pielęgnacji, wody i słońca by żyć. (bardziej niż jesteś w stanie to pojąć)









7/09/2011

Heineken Open`er Festival 2011





małe podsumowanie tegorocznej, jubileuszowej edycji Heineken Open`er Festival

cztery dni spędzone pod namiotem i na koncertowaniu już za mną, mam już wywołane filmy (niestety jedna z klisz padła, są na niej cuda wianki, być może dlatego że była trzymana w skrajnych warunkach)



niekwestionowany król openera - Prince (osobiście bawiłam się naprawdę dobrze, dobra muzyka+fajna atmosfera zrobiły swoje, kto nie tańczył powinien pójść do piekła)



 jedno z odzyskanych zdjęć z pechowej kliszy (podzieliłam się klatką filmu z Main Stage, zatem można powiedzieć, że "byłam na głównej", hoho)


 the national


british sea power


coldplay


PULP (jeden z bardziej mokrych koncertów na jakim byłam, nie mogłam nic dostrzec przez obiektyw aparatu!)


james blake


rycerz w trakcie koncertu Hurts


jeszcze jedno prinsowe 


confetti w trakcie "Purple Rain" (ludzie niczym dzieci skakali z radości łapiąc te fioletowo-złote papierki, przyznaję otwarcie- ja też)


jubileuszowy pokaz fajerwerków



(niestety zabrakło zdjęć z The Stokes, Hurtsów, Chapel Club, Two Door Cinema Club, Kate Nash i innych bo zjadły je kliszowe myszy)




najlepszy koncert:

FOALS
wykonaliśmy nasz niecny plan w 110% normy, miejsca pod samą sceną o północy, w deszczu, ale co tam, po to tam byłam by zobaczyć chłopaków na żywo. miłą pamiątką jest przybita piątka z wokalistą Yannis`em Philippakis`em i perkusistą Jack`iem Bevan`em. Spanish Sahara i Miami prawdziwymi dziełami geniuszy. Zdjęć z koncertu niestety nie mam, zenit ugrzązł gdzieś pod barierkami a w trakcie koncertu tłum teleportował nas o 2 metry do przodu i nie pozostało mi nic innego jak doskonale się bawić. (mam jedno swoje zdjęcie już po koncercie ale wyglądam na nim jak muminek, oszczędzę Wam tego widoku)

Spanish Sahara w deszczu (stałam bardziej z przodu po lewej stronie, czyli całkiem niedaleko od miejsca gdzie był kręcony filmik)


największa koncertowa niespodzianka:

CHAPEL CLUB
Na ich koncert trafiliśmy przypadkiem, w celu odpoczynku po Mulacie W Cekinach. Usiedliśmy niczym zahipnotyzowani z prawej strony sceny słuchając głosu Lewis`a Bowman`a pozwalając jednocześnie by gwałtownie przyćmił wrażenia po występie Prince`a. Lubię takie niespodzianki. To najwidoczniej nie była wyłącznie moja reakcja, po koncercie publiczność długo wywoływała chłopaków na scenę i szczerze żałuję że tylko Prince nie był ograniczony czasowo; z przyjemnością poszłabym jeszcze raz na ich koncert.



koncert który był dobry i wiedziałam że taki będzie:

JAMES BLAKE
W kółko powtarzałam "to będzie dobry koncert", i chwaliłam Dżejmsa za dobre, brudne i off`owe brzmienie, w ciemno zakładając że mnie nie zawiedzie podczas występu. I nie zawiódł. Nawet na moim chłopaku, który jest zbyt hipsterski żeby słuchać uroczego Blake`a (haha) koncert zrobił wrażenie. Od początku wiedziałam, że warto będzie spóźnić się na Strołksów byleby być do końca koncertu Blejka i nie pomyliłam się. Kwintesecja Blejka. Limit To Your Love i I Never Learnt To Share nuciłam przez kilka kolejnych godzin. Poza tym lubię artystów, których muzyka broni się sama i wnosi coś nowego.


oraz
HURTS
No cóż, słabość do panów w ganiakach i doskonała ostatnia płyta zaciągnęła mnie pod Tent Stage. Utwór za utworem wprawiał moje ciało w kocie ruchy.Świetny występ; miało tak być i było, nic dodać nic ująć.



największe rozczarowanie:
...
Ciężko mi wybrać takiego artystę, wszystkie koncerty które sobie zaplanowałam należały do udanych, dlatego skupię się na koncertach na których byłam w przerwach między swoimi perełkami. Nagłośnienie na M.I.A. było tragiczne; wokal brzmiał jak niewyraźny bełkot. The National grało o złej godzinie i w złym miejscu, publiczność w większości składała się z osób czekających na Coldplay`a i czegoś mi zabrakło. (choć Fake Empire bardzo ładnie, specjalnie dla mnie? dziękuję ) Lepiej wypadliby późnym wieczorem pod namiotem.  Coldplay jakoś mnie nie porwał, może przez to hurtowe granie koncertów, wszędzie piłeczki, bańki, fajerwerki, bełt w kolorze tęczy. Niemniej Yellow i Clocks wysłuchałam z radością. Kilka koncertów się nałożyło przez co nie zostały skonsumowane do końca i nie będę się nad nimi rozpisywała (przyjdzie na to jeszcze czas) Skupiłam się wyłącznie na  stronie muzycznej festiwalu; organizacja swoją drogą. Trzeba napisać że w tym roku było całkiem miło(tutaj pozdrowię panią Ukrainkę z ochrony/służby informacyjnej która na banknocie 5-ciu hrywien otrzymała autograf Weroniki Marczuk-Pazury jadącej z nami autobusem) i nie wolno narzekać bo raz dwa trzy za rok spadnie śnieg!



Będę tęskniła za codziennymi śniadaniami, zupkami instant, niesamowitymi wieczorami i nocami, milionami szczypawic i jedną, wspólną pastą do zębów. Podsumowując: o Openerze można pisać dużo. Można tak jak ja nie przepadać za Ziółkiem i parodiować Jego "em, em, em", czekać na ukochane zespoły i zadowalać się ostatecznie tym co jest, ALE....

do zobaczenia za rok




7/06/2011

Wuthering Heights






( nie mogę żyć bez mego życia
 



nie mogę żyć bez mojej duszy )